Spis opowiadań o skoczkach narciarskich

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 10

Nie wiedziałam czy chce usłyszeć co ma mi do powiedzenia lekarz, najzwyczajniej w świecie bałam się.
Mogłam usłyszeć wszystko, najgorszy wyrok, a usłyszałam jedynie:
- Będzie Pani musiała zostać w szpitalu jeszcze tydzień.
***
Gdy lekarz zostawił mnie samą, zaczęłam myśleć o tym co wydarzyło się w moim życiu w ciągu ostatnich tygodni. Byłam przybita utratą dziecka, chociaż tak na prawdę nigdy go nie kochałam, ojcem nie był Michael to chyba zrozumiałe. Tylko jaki jest sens, przejmowania się tym, co już minęło i nigdy nie powróci? Po co wracać do czegoś, czego i tak nie możemy zmienić? Niestety nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, chociaż bardzo często myślę nad jego odpowiedzią, Lecz niestety bez powracających ciągle wspomnień, nie byłoby przeszłości. Nie byłoby nas teraz w tym miejscu i czasie, w którym jesteśmy teraz. 
*** 
W trakcie dodatkowego tygodnia pobytu w szpitalu, nie narzekałam na brak towarzystwa, ciągle ktoś czuwał przy moim łóżku. Michael, Stefan, Thomas starali się jak tylko mogli, pomóc mi wyjść z bardzo ciężkiej dla mnie sytuacji życiowej. Mając oparcie w trzech najważniejszych dla mnie mężczyznach na pewno było mi troszeczkę łatwiej, chociaż i tak moja depresja pogłębiała się coraz bardziej i już nie radziłam sobie z tym wszystkim sama.
***
Po kilku tygodniach spędzonych w szpitalu, wróciłam do domu. Żyłam jedynie z przymusu. Mogłam już dawno ze sobą skończyć ale postanowiłam żyć dla Michiego. Wiedziałam, że moje dotychczas idealne życie już nigdy takie nie będzie lecz wierzyłam w to, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Albo chociaż nie będzie gorzej. Mówią "nadzieja matką głupich". Ja miałam odmienne zdanie na ten temat. Wielu ludzi żyje tylko dzięki nadziei na lepsze jutro. Bo w końcu zawsze może być gorzej, lecz mimo tego oni nadal wierzą, że będzie dobrze i kiedyś wyjdą na prostą. Lecz nie zawsze w życiu jest tak łatwo i kolorowo, życie lubi się komplikować i rzucać nam kłody pod nogi,
***
Michael musiał jechać na konkurs do Lillehammer, bał się zostawić mnie samą więc musiałam zabrać się do Norwegii z Austria Team'em. Nie było mi to na rękę ale cóż...
Wieczorem spakowałam się, żeby rankiem być gotową do wylotu.





Z góry bardzo przepraszam, że przez tak długi okres czasu nie pojawiało się nic nowego ale ostatnie miesiące był najgorszymi w moim życiu, musiałam sobie to wszystko trochę uporządkować za co bardzo was przepraszam. Ten rozdział jest inny niż pozostałe, zdecydowanie gorszy i krótszy ale mam nadzieję, że nie będziecie aż tak bardzo krytyczne w stosunku do mnie. Liczę na to, że uda mi się dodawać rozdziały regularnie. Do napisania tego rozdziału tchnęło mnie po wczorajszym skoku Michiego w pierwszej i dla niego jedynej serii, bardzo zasmucił jego występ.


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ









czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 9

Nutka: https://m.youtube.com/watch?v=cqJoVlnmdFQ


Czułam się w tej chwili jak zagubiona we "własnej bajce księżniczka". Do tego wszystkiego depresja. Podobno stała się teraz modna i większość nastolatek dla "szpanu" na nią "choruje". Ja chciałabym chociaż na chwilę uciec od tego wszystkiego. Poczuć się wolna, spełniona.  Ale codziennie budząc się i rozpoczynając nowy dzień wmawiam sobie, że los tak chciał...
Michael jeszcze spał. Leżąc obok mojego "księcia z bajki" czułam bezpieczeństwo i nieuzasadnioną radość jaką mnie napawał każdym słowem, dotykiem, gestem...
On nie musiał nic robić wystarczyło, że po prostu najzwyczajniej w świecie był. Na zegarku widniała 9:53. Postanawiałam wstać i się czymś zająć a nie użalać się nad sobą. Brzuch powoli zaczynał mi przeszkadzać w niektórych czynnościach. Był dość mocno odczuwalny.
Wzięłam szybki poranny prysznic, ubrałam luźne ubrania chociaż w większość moich normalnych ciuchów nie mieściłam się... No cóż takie uroki ciąży. Krojąc krwisto czerwonego pomidora do kanapek usłyszałam kroki w stronę łazienki. Wiedziałam, że Michi już nie śpi. Kanapki oraz świeżo zmieloną kawę położyłam na stole i powróciłam do swoich codziennych obowiązków. Po kilku minutach Michi wyszedł z łazienki. Doskonale wiedział, że przygotowany posiłek jest dla niego. To się nazywa RUTYNA. Wszystko było do przewidzenia. Takie nudne. Ale nie. Dzisiaj było inaczej. Stanął w samych bokserkach w progu kuchni. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Podszedł do mnie objął mnie w tali. Chwycił za pośladki i przytknął moje ciało do swojego. Czułam jego przyśpieszony oddech na szyi. Podniecało mnie to jeszcze bardziej. Michael doskonale wiedział co mnie rozgrzewa. Całował mnie po szyi coraz to namiętniej. Oddałam się mu cała. Pozwoliłam mu przejąć inicjatywę. Jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa. Czułam jakbym zaraz miała wybuchnąć. Ekstaza. Chyba tak to się nazywa. Lecz w naszym życiu była jedna rzecz, której nie dało się zdefiniować. Nasze uczucie.
Byłam cała rozpalona, chciałam więcej i więcej. Chciałam czuć Michiego w sobie. Pragnienie namiętności było silniejsze od wszystkiego, a przede wszystkim od nas samych. Zatraceni namiętności oddaliśmy sie sobie.
****
Podobno miły początek dnia zapewnia jeszcze lepszy jego dalszy ciąg. Nie wiem czy w tym przypadku tak było. Strasznie bolało mnie podbrzusze. Sądziłam, że jest to normalne w trakcie ciąży. Położyłam się na sofie w salonie. Zwijałam się z bólu. Nie mogłam tego wytrzymać ale jak zwykle nikogo przy mnie w takiej chwili nie było. Michael na treningu, Thomas, wraz ze swoją córeczką i narzeczoną wyjechali na kilku tygodniowy odpoczynek od codzienności. Ostatkiem sił wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Byłam przerażona całą tą sytuacją. Trzymałam rękę w miejscu bólu. Na opuszkach palców widoczna była krew. Byłam przerażona bo doskonale wiedziałam co to oznacza...
***
Obudziłam się po kilku godzinach. Wpatrując się w śnieżnobiały sufit, złapałam się za brzuch. Nic nie poczułam. Nagle strumienie łez zaczęły spływać mi po policzkach...
- Lepiej się pani czuje, pani Morgenstern? - usłyszałam głos dochodzący z lekko uchylonych drzwi.
- Czy ja... Czy ja je straciłam? - coraz więcej łez spływało ku dołowi.
- Niestety nie udało nam się go uratować...
Nic nie odpowiedziałam. Poczułam pustkę. Pokochałam to dziecko mimo iż było ono Gregora.
- Pani Bloom to nie wszystko co mam pani do powiedzenia. - zawiesił głos...






Witajcie! Bardzo, ale to bardzo was przepraszam moje kochane, że przez prawie 1,5 miesiąca nic się nie pojawiało ale było dużo przeszkód niestety, przede wszystkim moje zdrowie psychiczne... Co do tego rozdziału to przepraszam, że jest krótki ale uważam, że zawarłam w nim wszystko co chciałam. Następny rozdział powinien pojawić się pod koniec następnego tygodnia.
Do napisania :)

sobota, 19 września 2015

Rozdział 8


Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=8vsF1xkX04w
***dwa miesiące później ***
Z każdym kolejnym dniem byłam coraz silniejsza. Czułam się lepiej. Moja relacja z Michaelem stała się przez ten incydent silniejsza. Nasz związek miał mocny fundament, którym była miłość. Jednakże fakt, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się  mały Shlieri przerażał mnie. Nie byłam gotowa na dziecko. Jeszcze nie teraz.
Siedząc na sofie, wpatrywałam się w ekran telewizora. Skacząc po kanałach nie mogłam znaleźć niczego co skupiłoby moją uwagę. Po chwili namysłu wyłączyłam telewizor, wzięłam do ręki kubek herbaty i weszłam w głąb swoich myśli. Myślałam o swojej przyszłości, karierze, marzeniach ale również o potrzebach. Brakowało mi czułości, namiętności i bliskości. Od tamtego, feralnego dnia nie kochaliśmy się z Michim. Obojgu nam tego brakowało. Odłożyłam kubek na stolik i podeszłam do Michaela, zaplatając ręce wokół jego torsu. Zbliżyłam moje usta do jego ust i złożyłam na nich pocałunek. On złapał mnie za pośladki i podniósł do góry, oplotłam nogi w okolicach jego bioder. Nasze języki toczyły zawziętą walkę. Oddani namiętności pragnęliśmy siebie coraz bardziej. Wiedziałam, że postąpiłam prawidłowo. Byłam już na to gotowa. Trauma chyba już przeszła. Zadzieraliśmy z siebie ubrania. Michi zaniósł mnie do sypialni, rzucił na łóżko i oddaliśmy się swoim pragnieniom.
***
Leżałam wtulona w Michiego, emocje jeszcze nie opadły. Dawno nie czułam się tak dobrze. Wiedziałam, że dziecku nie stanie się krzywda. Powoli zaczynałam je kochać...
-Michi pokochasz to dziecko, prawda?-zapytałam bez ogródek.
-To, że nie będę jego biologicznym ojcem nie znaczy, że nie będzie on moim synem. -pocałował mnie.
Wzruszyłam się. Nie sądziłam, że Michi tak się zachowa. Zakochałam się w facecie idealnym choć nie wiedziałam, że taki w ogóle istnieje.
***
Trochę się ogarnęliśmy i postanowiłam, że pojadę popatrzeć na trening moich koleżanek z drużyny. Sama ze względu na swój stan nie mogłam trenować ale popatrzeć nikt mi nie zabroni. Wchodząc na hale poczułam tą magiczną atmosferę. To był mój drugi dom. Dziewczyny rzuciły się na mnie z uściskami a trener patrzył z niedowierzaniem.
- Bloom! Jak się czujesz?
- Bywało lepiej ale nie narzekam.
- Czyli co wracasz do treningów! - oznajmił z entuzjazmem.
- Niestety nie będzie to możliwe w ciągu najbliższego roku lub nawet dwóch...
- Popatrzył na mnie z ogromnym zdziwieniem - Ale jak to? Dlaczego?
- Jestem w ciąży...
- Ojejku to chyba nie jest najlepszy moment na dzieci. Bloom przecież ty jesteś teraz na szczycie formy!
- Trenerze to nie jest tak jak trener myśli...
- A jak?! Przecież dzieci się same nie robią! - powiedział ze złością.
- Zostałam zgwałcona dwa miesiące temu.- mówiąc o tym nadal czułam negatywne emocje.
- Przepraszam ja nie wiedziałem.
Po zakończeniu rozmowy pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu.
***
Wzięłam orzeźwiającą kąpiel i odprężyłam się w ten sposób. Zastanawiam się jak nazwę dziecko. Czy powiedzieć Gregorowi o tym, że to jego dziecko? Czy może w dokumentach wpisać Michaela? Z Shlierenzauerem nie chciałam mieć już nic wspólnego. Postanowiłam wpisać Michiego choć do porodu było jeszcze dość dużo czasu. Było wiele za i przeciw rozważałam wiele opcji ale ra wydawała się najbardziej optymalna. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Na kanapie siedział mój ukochany. Zajęłam miejsce obok niego i podjęłam rozmowę.
-Michi postanowiłam, że to ty będziesz ojcem dziecka w dokumentach jak i w życiu, oczywiście jeśli tylko się zgodzisz.
-Oczywiście, że się zgadzam. Nie chce niszczyć nam i jemu życia. Apropo to chciałem z tobą porozmawiać o naszej przyszłości.
-Słucham?
-Mam na myśli to, że skoro jesteś w ciąży to kiedy ślub?


Witam was po prawie miesięcznej przerwie. Z góry bardzo przepraszam ale nie miałam totalnie pomysłu jak i bardzo dużo problemów. Mam nadzieje, że teraz to się unormuje. Przeprasza, że rozdział jest krótki ale narazie nie jestem w stanie nic więcej napisać. Zapraszam do komentowania i dziękuję za tyle wyświetleń! ^^
Do napisania :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7




Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=31tiWX-8bdc
Mimo, iż wiedziałam, że żyletka nie pomoże mi zapomnieć ja nadal w to ślepo brnęłam. Po moich przygodach sprzed kilku lat wiedziałam na co się pisze. Gdy Michi zapytał dlaczego to zrobiłam, dlaczego chciałam zakończyć swoje dotychczas idealne życie pogubiłam się. Miałam pustkę w głowie ja nie funkcjonowałam prawidłowo. W mojej głowie działy się różne, dziwne rzeczy. Odpowiedzią na jego pytanie było moja kompletnie nie przemyślana wypowiedź o zapomnieniu. Oszukiwałam samą siebie. Zaślepiałam się tym, że już nie może być gorzej. Gwałt, próba samobójcza i kłamstwa na pozór wydaje się to okrutne lecz patrząc realistycznie najgorsze było jeszcze przede mną. Łudziłam się, że perfekcyjne życie młodej siatkarki i skoczka narciarskiego będzie jak z bajki. Do czasu. Nigdy nie byłam księżniczką ale wierzyłam, że trafie na tego "księcia na białym koniu". Gdy poznałam Michaela tak właśnie myślałam. Byłam wręcz pewna, że naszego życia nie jest w stanie zniszczyć nikt.  Byłam naiwna. Jeden mały błąd zniszczył całe nasze dotychczasowe życie. Leżąc w szpitalu i wpatrując się w te okropne, białe ściany przepełniała mnie pustka.
***
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój brat.
-Jak się czujesz?
-Całkiem nieźle. - odpowiedziałam, żeby go nie martwić.
-Dlaczego wróciłaś do nałogu? Bloom po co ci to było?
W tym momencie wybuchłam.
-Ty nie wiesz jak to jest! Nie wiesz jak to jest gdy ktoś cie skrzywdzi! Nie masz nawet pojęcia jak ja się teraz czuje! Nic nie wiesz o tym jak to jest gdy ktoś 10 razy silniejszy cię zaatakuje a ty jesteś bezbronna! Nie wiesz jak to jest nosić pod sercem owoc gwałtu! - chyba za dużo powiedziałam. Ale nie mogłam już wytrzymać. Godzinę temu lekarz potwierdził ciążę. To mnie przybiło.
-Thomas, przepraszam. Nie mów o tym Michaelowi. Sama mu to przekażę.
-Czyli w tobie rozwija się mały Shlierenzauer. Bloom zrobisz co będziesz uważać za słuszne ale temu skurwysynowi to ja nie daruje. - wyszedł pospiesznie z sali.
Wybuchałam płaczem. Dopiero teraz doszło do mnie co tak naprawde się dzieję w moim życiu. Ja nie chce tego dziecka, lecz to nie jego wina, że będzie miało takiego ojca. Nie mogę dokonać aborcji. To niedopuszczalne. Nawet jeśli jest to owoc gwałtu, nie mogę tego zrobić. Cholernie się boje ale przez resztę swojego życia miałabym wyrzuty sumienia. Nie mogłabym normalnie żyć ze świadomością, że kogoś zabiłam. Najbardziej obawiałam się tego dokąd poszedł Morgi i jak wiadomość o ciąży przyjmie Michi. Planowaliśmy mieć gromadkę dzieci.  Dom. Ślub. A to wszystko trafił szlag.
***oczami Thomasa ***
Nie daruje tego temu bydlakowi! Jak mógł skrzywdzić moją siostrę. Szanowałem go. Można powiedzieć, że byliśmy kumplami. Znał Bloom od małego i nagle taki numer. Ufałem mu. Sam poznałem go z moją siostrą.  Czuje się winny. Jak dopadnę tego skurwiela to mu jaja oderwę!
***oczami Michaela***
Cholernie bałem się o Bloom. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Była przerażona. Gdy tylko Thomas wyszedł od niej widziałem w jego oczach złość i oburzenie. Nie wiedziałam o co chodzi. Pobiegł w kierunku windy, wsiadł do niej i tyle go widziałem. Siedziałem pod salą mojej księżniczki. Chciałem, żeby to wszystko się skończyło. Żeby nasze życie wróciło do normy i nikt go już więcej nie zakłócał. Łudziłem się...
***kilka dni później***
Bloom wróciła do domu. Michael opiekował się nią i nie spuszczał jej z oka. Troszczył się o nią. Ona chodziła po domu zamyślona. Mało jadła, dużo płakała. Wyglądała jak wrak człowieka. Blada, chuda i zmarnowana. Nie spała po nocach. Odkąd powiedziała Michiemu o Shlierenzauerze juniorze chłopak również był przerażony. W końcu będzie wychowywać nie swoje dziecko. Czuł się z tym faktem fatalnie ale nie był w stanie zostawić Bloom. Zbyt ją kochał. Ona była tą jedyną.  Tą na zawsze...




Witam :) rozdział nie jest jakiś mega długi czy coś ale mam nadzieje, że ciekawy ^^ bardzo wam dziękuję za 2800 wyświetleń jesteście wspaniałe ;* dziękuję za ciepłe słowa pod poprzednimi rozdziałami :) i liczę, że tym razem nie będzie inaczej ;D bardzo mi przykro ale z racji, że wielkimi krokami zbliża się rok szkolny rozdziały nie będą się pojawiały tak często :(

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 6


Inspiracja:
https://m.youtube.com/watch?v=xe_iCkFsQKE


*** Oczami Thomasa ***
Jezu ,co ona najlepszego zrobiła? Wróciła do nałogu, z który tak długo się zmagała. Moja Bloom! Moja mała dziewczynka. Po moich policzkach spłynęły gęste łzy. Tak bardzo się bałem, że ją stracę. Była moją jedyną rodziną. Oprócz niej nie miałem nikogo.
  *** Oczami Michiego***
Zadzwonił do mnie Thomas.  Bez wyjaśnień szybko wybiegłem z hali i pośpiesznie wsiadłem do samochodu . Cholernie się bałem o moją księżniczkę. Dlaczego to zrobiła. Dlaczego? Dlaczego akurat wtedy kiedy, mnie przy niej nie było? Może wtedy by do tego nie doszło? Powinienem być przy niej. Po co ja pojechałem na ten trening?! 
*** 10 min później***
 Michi był już w szpitalu. Na korytarzu zauważył siedzącego na krześle Thomasa. Od razu do niego podbiegł
- Stary ! Gdzie ona jest? Co z nią? - zapytał  Michael
- Słuchaj, pytałem się lekarza, jak z nią. Niestety jest w ciężkim stanie. - Michael zbladł - ale pamiętaj, że jesteśmy w najlepszym szpitalu w mieście. Bloom jest w dobrych rękach. - Skoczek usiadł powoli na krześle. Zamyślając się przykrył swoją
twarz dłońmi
****
 Grałem twardziela, ale w rzeczywistości bałem się. Cholernie się bałem. Co z nią będzie? Patrzę teraz na Michiego. Co on teraz musi przeżywać? On ją na prawdę kocha. Bloom zasługuje na niego. Jest świetnym facetem. Dobrze, że mała trafiła na niego i go wybrała. O, idzie lekarz.
- Doktorze! Doktorze! Co z nią? Żyje? - wykrzyknął Michael, mający łzy w oczach.
- Kim jest Pan dla pacjentki?
- Mężem - wyrwało mi się. Ale nie żałuje tego, że to powiedziałem. Bloom wkrótce, przecież będzie panią Hayboeck.
- Dobrze, a więc, Pana żona już się obudziła. Straciła dużo krwi, na szczęście szybko przyjechaliśmy i udało nam się ją uratować. Proszę podziękować koledze, że w pore po nas zadzwonił. W przeciwnym razie, Pana żona nie przeżyłaby tego.- w tej chwili, uśmiechnąłem się do Thomasa. Wiele mu zawdzięczam. Już do końca życia, będę mu za to wdzięczny. Morgi odwzajemnił uśmiech.
- Panie Doktorze, czy można do niej wejść? - zapytał Thomas.
- Za 10 min. Pielęgniarka da Wam znać. - odpowiedział lekarz i odszedł.
*** oczami Bloom ***
Już jestem. Żyję. Nie wiem, jak się tu znalazłam. Kto zadzwonił po karetkę? Czy to był Michi? A może Thomas? Jest jeszcze opcja, że sąsiedzi. Tysiące pytań krążyło mi po głowie. Jestem w totalnej rozsypce. Czy jest tu moje kochanie? Tęsknie za nim. Bardzo za nim tęsknię. Popatrzyłam na swoje ręce. Obie były opatrzone w bandaże. Zaczęłam płakać. Powoli spływały łzy po moich policzkach. Dlaczego to zrobiłam? Sama nie wiem. Dlaczego, ona się tam znalazła? Skąd w mojej łazience wzięła się żyletka? Wcześniej jej tam nie widziałam.. Czy moje dawne uzależnienie wróciło? Nie ! Nie chcę przechodzić tego samego, co kilka lat temu! To straszne... Chcę się do kogoś mocno przytulić. Komu mam dziękować, za uratowanie mi życia? Wyszła pielęgniarka. Teraz zostałam całkiem sama, w tym cholernym miejscu- kolejne łzy zaczęły mi napływać do oczu...
*** oczami Michaela ***
Dlaczego to tak długo trwa? Chcę ją już zobaczyć. Co się dzieje? Tęsknię za nią... Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Pół minuty później zauważyłem pielęgniarkę, zmierzającą w naszą stronę.
- Panowie do Pani Bloom?
- Tak.
- Może wejść tylko jedna osoba. Gdy wchodzicie do sali proszę o założenie ochronnego fartucha - mówiąc to, uśmiechnęła się i odeszła.
- Idź. Ja poczekam. - odszedł uśmiechając się do mnie Morgi.
- Dzięki stary! - poklepałem go po ramieniu i pośpiesznie wszedłem do sali, gdzie leżała moja słodka piękność. Oczy miała zapłakane. Nie wiedziałem dlaczego. Usiadłem, obok jej łóżka. Złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Już dobrze Skarbie, jestem przy Tobie. - lekko musnąłem ją wargami w czoło.
Nic nie mówiliśmy. Każde z nas czuło to samo. Miłość.
                                ***
Przyszedł ! Jest tu ze mną ! Siedzi obok mnie. Czuję radość, która przepełnia moje serce. Jest taki kochany... Co ja bym bez niego zrobiła?
Ale skąd się dowiedział, że tu jestem? Czy jest tu też Morgi? Pragnęłam wszystkiego się dowiedzieć.
- Michi ?
- Tak, Kochanie?
- Kto zadzwonił po karetkę? Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam, spragniona odpowiedzi.
- To Morgi zadzwonił po karetkę. Gdy nie odbierałaś ode mnie telefonów, zmartwiłem się, dlatego zadzwoniłem do niego, żeby przyjechał i zobaczył co się z Tobą dzieje. No a gdy już był na miejscu, zaczął Cię szukać i znalazł Cię tam... W łazience - łzy napływały mu do oczu, ale próbował się powstrzymać od płaczu - Twoje ręce... One krwawiły. Morgi nie wiedział co robić, był strasznie spanikowany. Zadzwonił po pogotowie i tak tu się znalazłaś.
- Kochany Thomas... No a Ty? Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Kiedy zadzwonił po pogotowie, od razu zatelefonował do mnie i powiedział mi co i jak.
- Czy on tu też jest? - zapytała beztrosko
- Tak, jest na korytarzu. Dał mi pierwszemu wejść do Ciebie. Emm... Zawołać go?
- Jeśli możesz... Kocham Cię - wyszeptała
- Dla Ciebie wszystko, ja Ciebie też. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy i wyszedł.
*** oczami Michaela ***
Byłem taki szczęśliwy, gdy ją zobaczyłem! Cieszę się, że żyje. Kocham ją! Wychodząc przypomniało mi się, że miałem jeszcze o coś spytać. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę Bloom:
-A tak właściwie to dlaczego ty to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś zakończyć swoje życie?
-Ja nie chciałam się zabić. Ja chciałam zapomnieć. Zapomnieć choć na chwilę...


~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Hej :) ten rozdział jest wyjątkowy, bardzo dziękuję za współpracę Monice :) Dziękuję wam bardzo za 2300 wyświetleń i zauważyłam że jest was tu coraz więcej co bardzo mnie cieszy :)
Liczę na komentarze :*



niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 5

Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=450p7goxZqg
Otworzyłam oczy. Poczułam dotyk. Przestraszyłam się. Wszystko wróciło. Gregor. Ten nieszczęsny dzień. Ale wiedziałam, że tak będzie, w końcu to się stało tutaj. W tym mieszkaniu. W tym pomieszczeniu. W tym łóżku. Ale ten dotyk był inny. Ciepły, przyjemny i delikatny. Obróciłam głowę w prawo. Zobaczyłam to co chciałam zobaczyć. Mojego ukochanego. Przystojnego, niebieskookiego, blondyna-Michaela. Wpatrywał się w moją twarz, po chwili pocałował mnie. Czekał aż się obudzę. Chciał się po prostu przywitać. To cudowne mieć taką osobę ku swojego boku. Po chwili chłopak udał się na trening. Zostałam sama. Leżąc wpatrywałam się w pokryty białą farbą sufit. Myślałam o wszystkim i o niczym. Nie miałam ochoty wstawać. Na chwilę zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach. Rozmarzyłam się. Myślałam o ślubie. O dzieciach. Karierze. Z moich marzeń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Był to budzik. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic. W powietrzu unosił się zapach wody pomieszanej z waniliowym balsamem. Owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem na półce pod spodem zauważyłam, lśniącą, srebrną przyjaciółkę mojego nastoletniego życia. Żyletkę. Pomyślałam, że skoro zawsze udawało jej się ukoić na jakiś czas ból psychiczny to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Chwyciłam, ją do ręki. Miałam chwilę zawahania lecz to szybko minęło. To tylko sumienie. Przyłożyłam ją do nadgarstka i pociągnęłam. Poczułam potworny ból od, którego się odzwyczaiłam. Z każdym następnym pociągnięciem ból przeszkadzał co raz mniej. Ostatnie pociągnięcie było inne. Zbyt głębokie. Plecami zjechałam po ścianie. Momentalnie usłyszałam dźwięk telefonu. Nie byłam w stanie wziąć go do ręki. W tym momencie pojawiły się wyrzuty sumienia i wróciło uzależnienie. Pomyślałam o mojej ulubionej rodzince. Kristina, Thomas i Lily oraz najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała- Michael. Popełniłam błąd. Szkoda, że wczesniej o tym nie pomyślałam. Zachowałam się jak nieodpowiedzialna gówniara. Czekałam na pomoc. Bałam się śmierci. Ból był tak silny, iż spowodował utratę przytomności.
*oczami Michaela*
Dzwonie do niej po raz kolejny. Brak odzewu. Mam złe przeczucia. Może coś się stało. Kuttin za nic nie pozwoli mi teraz wyjść z treningu. Została jedyna opcja. Thomas. Zadzwoniłem do niego i poprosiłem aby jak najszybciej zajrzał do Bloom. On był bardzo do niej przywiązany. Od razu wziął klucze od naszego mieszkania, które miał na wszelki wypadek.
*oczami Thomasa*
Po telefonie Michaela przeraziłem się. Moja mała Bloom. To co zrobił jej Gregor było okrutne. Teraz jeszcze nie odbiera telefonu. Martwię się o nią. Zawsze byliśmy ze sobą bardzo blisko. Mówiła mi o wszystkim. A teraz nie powiedziała mi o swoich problemach. Zabolało mnie to. Czyżbym stracił jej zaufanie?
***
Po kilku chwilach dotarłem do mieszkania mojej siostry. Wbiegłem po schodach na drugie piętro. Przekręciłem klucz w drzwiach. Zauważyłem światło w łazience. Pobiegłem w tamtym kierunku. Widok był wstrząsający...
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
Hej :) udało się wcześniej napisać ;D z wielką pomocą mojej wspaniałej Oli bez, której by tego nie było. Rozdział chyba troszkę dłuższy mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :) proszę o komentarz jeżeli tu jesteś :)
do napisania ;***

















czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 4


 Inspiracja: Hope - Who Am I to say
W drodze do przychodni czułam lęk i niepokój ale również determinację i siłę do walki. Bałam się tego jakie konsekwencje szły za tym co zrobił Gregor. To zniszczyłoby wszystkie moje plany, marzenia, cele a przede wszystkim życie. Łzy spływały po moich policzkach, byłam wręcz roztrzęsiona. Po 10 minutach byliśmy już pod przychodnią. Michael otworzył drzwi po czym weszliśmy do budynku. Było bardzo mało osób więc nie musiałam długo czekać na swoją kolej. Usiedliśmy na krzesłach przed gabinetem i oczekiwaliśmy na wezwanie. Bardzo chciałam, żeby Michael wszedł ze mną, bo zwyczajnie bałam się tego o mnie czeka. Po krótkim oczekiwaniu usłyszeliśmy "Bloom Morgenstern!". Cała się trzęsłam, nie wiedziałam o czeka mnie za tymi drzwiami. Gdy weszłam do gabinetu zobaczyłam biurko przy, którym siedział lekarz. Wyglądał na około 50 lat, sprawił na mnie dobre wrażenie. Usiadłam naprzeciwko niego a on spytał: 
- Co panią do mnie sprowadza? 
- Dzisiaj, kilka godzin temu zostałam...zgwałcona... - odrzekłam po czym po moich policzkach zaczęły spływać kolejne łzy, a Michi chwycił mnie za rękę.
- A wie pani kto to zrobił...? 
- Tak, ale chce mieć dowody przeciwko niemu.
- Rozumiem. 
Niestety Michael musiał opuścić gabinet. Nie było mi to na rękę ale cóż, taka była decyzja lekarza. Usiadłam na specjalnym krześle a pan doktor wykonał badanie. Udało mu się pobrać ślady biologiczne Gregora, w pewnym sensie był to mój sukces a tak na prawdę mały krok do tego co chciałam osiągnąć. Po wykonaniu badania lekarz powiedział mi co i jak, była to dość krępująca rozmowa. Zapytał czy Gregor zabezpieczył się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć bo nie byłam pewna swojej odpowiedzi, Odpowiedziałam, że nie był, lecz na usg było jeszcze za wcześnie. Pozostało czekać na badanie krwi. Bałam się nie tylko konsekwencji tego zdarzenia lecz tego jak diametralnie zmieniłoby się przez to moje życie. Po godzinie wróciliśmy do domu, przebrałam się w jakieś dresy, zrobiłam ciepłą herbatę po czym usiadłam na sofie obok Michaela i wtuliłam się do niego. Czułam ciepło i bliskość, która nas łączyła, na chwilę zapomniałam o wcześniejszych wydarzeniach. Leżąc oglądaliśmy film, po chwili zasnęłam. 
~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Miłego czytania :) 
następny rozdział za ponad tydzień :**