Spis opowiadań o skoczkach narciarskich

czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 9

Nutka: https://m.youtube.com/watch?v=cqJoVlnmdFQ


Czułam się w tej chwili jak zagubiona we "własnej bajce księżniczka". Do tego wszystkiego depresja. Podobno stała się teraz modna i większość nastolatek dla "szpanu" na nią "choruje". Ja chciałabym chociaż na chwilę uciec od tego wszystkiego. Poczuć się wolna, spełniona.  Ale codziennie budząc się i rozpoczynając nowy dzień wmawiam sobie, że los tak chciał...
Michael jeszcze spał. Leżąc obok mojego "księcia z bajki" czułam bezpieczeństwo i nieuzasadnioną radość jaką mnie napawał każdym słowem, dotykiem, gestem...
On nie musiał nic robić wystarczyło, że po prostu najzwyczajniej w świecie był. Na zegarku widniała 9:53. Postanawiałam wstać i się czymś zająć a nie użalać się nad sobą. Brzuch powoli zaczynał mi przeszkadzać w niektórych czynnościach. Był dość mocno odczuwalny.
Wzięłam szybki poranny prysznic, ubrałam luźne ubrania chociaż w większość moich normalnych ciuchów nie mieściłam się... No cóż takie uroki ciąży. Krojąc krwisto czerwonego pomidora do kanapek usłyszałam kroki w stronę łazienki. Wiedziałam, że Michi już nie śpi. Kanapki oraz świeżo zmieloną kawę położyłam na stole i powróciłam do swoich codziennych obowiązków. Po kilku minutach Michi wyszedł z łazienki. Doskonale wiedział, że przygotowany posiłek jest dla niego. To się nazywa RUTYNA. Wszystko było do przewidzenia. Takie nudne. Ale nie. Dzisiaj było inaczej. Stanął w samych bokserkach w progu kuchni. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Podszedł do mnie objął mnie w tali. Chwycił za pośladki i przytknął moje ciało do swojego. Czułam jego przyśpieszony oddech na szyi. Podniecało mnie to jeszcze bardziej. Michael doskonale wiedział co mnie rozgrzewa. Całował mnie po szyi coraz to namiętniej. Oddałam się mu cała. Pozwoliłam mu przejąć inicjatywę. Jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa. Czułam jakbym zaraz miała wybuchnąć. Ekstaza. Chyba tak to się nazywa. Lecz w naszym życiu była jedna rzecz, której nie dało się zdefiniować. Nasze uczucie.
Byłam cała rozpalona, chciałam więcej i więcej. Chciałam czuć Michiego w sobie. Pragnienie namiętności było silniejsze od wszystkiego, a przede wszystkim od nas samych. Zatraceni namiętności oddaliśmy sie sobie.
****
Podobno miły początek dnia zapewnia jeszcze lepszy jego dalszy ciąg. Nie wiem czy w tym przypadku tak było. Strasznie bolało mnie podbrzusze. Sądziłam, że jest to normalne w trakcie ciąży. Położyłam się na sofie w salonie. Zwijałam się z bólu. Nie mogłam tego wytrzymać ale jak zwykle nikogo przy mnie w takiej chwili nie było. Michael na treningu, Thomas, wraz ze swoją córeczką i narzeczoną wyjechali na kilku tygodniowy odpoczynek od codzienności. Ostatkiem sił wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Byłam przerażona całą tą sytuacją. Trzymałam rękę w miejscu bólu. Na opuszkach palców widoczna była krew. Byłam przerażona bo doskonale wiedziałam co to oznacza...
***
Obudziłam się po kilku godzinach. Wpatrując się w śnieżnobiały sufit, złapałam się za brzuch. Nic nie poczułam. Nagle strumienie łez zaczęły spływać mi po policzkach...
- Lepiej się pani czuje, pani Morgenstern? - usłyszałam głos dochodzący z lekko uchylonych drzwi.
- Czy ja... Czy ja je straciłam? - coraz więcej łez spływało ku dołowi.
- Niestety nie udało nam się go uratować...
Nic nie odpowiedziałam. Poczułam pustkę. Pokochałam to dziecko mimo iż było ono Gregora.
- Pani Bloom to nie wszystko co mam pani do powiedzenia. - zawiesił głos...






Witajcie! Bardzo, ale to bardzo was przepraszam moje kochane, że przez prawie 1,5 miesiąca nic się nie pojawiało ale było dużo przeszkód niestety, przede wszystkim moje zdrowie psychiczne... Co do tego rozdziału to przepraszam, że jest krótki ale uważam, że zawarłam w nim wszystko co chciałam. Następny rozdział powinien pojawić się pod koniec następnego tygodnia.
Do napisania :)

sobota, 19 września 2015

Rozdział 8


Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=8vsF1xkX04w
***dwa miesiące później ***
Z każdym kolejnym dniem byłam coraz silniejsza. Czułam się lepiej. Moja relacja z Michaelem stała się przez ten incydent silniejsza. Nasz związek miał mocny fundament, którym była miłość. Jednakże fakt, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się  mały Shlieri przerażał mnie. Nie byłam gotowa na dziecko. Jeszcze nie teraz.
Siedząc na sofie, wpatrywałam się w ekran telewizora. Skacząc po kanałach nie mogłam znaleźć niczego co skupiłoby moją uwagę. Po chwili namysłu wyłączyłam telewizor, wzięłam do ręki kubek herbaty i weszłam w głąb swoich myśli. Myślałam o swojej przyszłości, karierze, marzeniach ale również o potrzebach. Brakowało mi czułości, namiętności i bliskości. Od tamtego, feralnego dnia nie kochaliśmy się z Michim. Obojgu nam tego brakowało. Odłożyłam kubek na stolik i podeszłam do Michaela, zaplatając ręce wokół jego torsu. Zbliżyłam moje usta do jego ust i złożyłam na nich pocałunek. On złapał mnie za pośladki i podniósł do góry, oplotłam nogi w okolicach jego bioder. Nasze języki toczyły zawziętą walkę. Oddani namiętności pragnęliśmy siebie coraz bardziej. Wiedziałam, że postąpiłam prawidłowo. Byłam już na to gotowa. Trauma chyba już przeszła. Zadzieraliśmy z siebie ubrania. Michi zaniósł mnie do sypialni, rzucił na łóżko i oddaliśmy się swoim pragnieniom.
***
Leżałam wtulona w Michiego, emocje jeszcze nie opadły. Dawno nie czułam się tak dobrze. Wiedziałam, że dziecku nie stanie się krzywda. Powoli zaczynałam je kochać...
-Michi pokochasz to dziecko, prawda?-zapytałam bez ogródek.
-To, że nie będę jego biologicznym ojcem nie znaczy, że nie będzie on moim synem. -pocałował mnie.
Wzruszyłam się. Nie sądziłam, że Michi tak się zachowa. Zakochałam się w facecie idealnym choć nie wiedziałam, że taki w ogóle istnieje.
***
Trochę się ogarnęliśmy i postanowiłam, że pojadę popatrzeć na trening moich koleżanek z drużyny. Sama ze względu na swój stan nie mogłam trenować ale popatrzeć nikt mi nie zabroni. Wchodząc na hale poczułam tą magiczną atmosferę. To był mój drugi dom. Dziewczyny rzuciły się na mnie z uściskami a trener patrzył z niedowierzaniem.
- Bloom! Jak się czujesz?
- Bywało lepiej ale nie narzekam.
- Czyli co wracasz do treningów! - oznajmił z entuzjazmem.
- Niestety nie będzie to możliwe w ciągu najbliższego roku lub nawet dwóch...
- Popatrzył na mnie z ogromnym zdziwieniem - Ale jak to? Dlaczego?
- Jestem w ciąży...
- Ojejku to chyba nie jest najlepszy moment na dzieci. Bloom przecież ty jesteś teraz na szczycie formy!
- Trenerze to nie jest tak jak trener myśli...
- A jak?! Przecież dzieci się same nie robią! - powiedział ze złością.
- Zostałam zgwałcona dwa miesiące temu.- mówiąc o tym nadal czułam negatywne emocje.
- Przepraszam ja nie wiedziałem.
Po zakończeniu rozmowy pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu.
***
Wzięłam orzeźwiającą kąpiel i odprężyłam się w ten sposób. Zastanawiam się jak nazwę dziecko. Czy powiedzieć Gregorowi o tym, że to jego dziecko? Czy może w dokumentach wpisać Michaela? Z Shlierenzauerem nie chciałam mieć już nic wspólnego. Postanowiłam wpisać Michiego choć do porodu było jeszcze dość dużo czasu. Było wiele za i przeciw rozważałam wiele opcji ale ra wydawała się najbardziej optymalna. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Na kanapie siedział mój ukochany. Zajęłam miejsce obok niego i podjęłam rozmowę.
-Michi postanowiłam, że to ty będziesz ojcem dziecka w dokumentach jak i w życiu, oczywiście jeśli tylko się zgodzisz.
-Oczywiście, że się zgadzam. Nie chce niszczyć nam i jemu życia. Apropo to chciałem z tobą porozmawiać o naszej przyszłości.
-Słucham?
-Mam na myśli to, że skoro jesteś w ciąży to kiedy ślub?


Witam was po prawie miesięcznej przerwie. Z góry bardzo przepraszam ale nie miałam totalnie pomysłu jak i bardzo dużo problemów. Mam nadzieje, że teraz to się unormuje. Przeprasza, że rozdział jest krótki ale narazie nie jestem w stanie nic więcej napisać. Zapraszam do komentowania i dziękuję za tyle wyświetleń! ^^
Do napisania :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7




Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=31tiWX-8bdc
Mimo, iż wiedziałam, że żyletka nie pomoże mi zapomnieć ja nadal w to ślepo brnęłam. Po moich przygodach sprzed kilku lat wiedziałam na co się pisze. Gdy Michi zapytał dlaczego to zrobiłam, dlaczego chciałam zakończyć swoje dotychczas idealne życie pogubiłam się. Miałam pustkę w głowie ja nie funkcjonowałam prawidłowo. W mojej głowie działy się różne, dziwne rzeczy. Odpowiedzią na jego pytanie było moja kompletnie nie przemyślana wypowiedź o zapomnieniu. Oszukiwałam samą siebie. Zaślepiałam się tym, że już nie może być gorzej. Gwałt, próba samobójcza i kłamstwa na pozór wydaje się to okrutne lecz patrząc realistycznie najgorsze było jeszcze przede mną. Łudziłam się, że perfekcyjne życie młodej siatkarki i skoczka narciarskiego będzie jak z bajki. Do czasu. Nigdy nie byłam księżniczką ale wierzyłam, że trafie na tego "księcia na białym koniu". Gdy poznałam Michaela tak właśnie myślałam. Byłam wręcz pewna, że naszego życia nie jest w stanie zniszczyć nikt.  Byłam naiwna. Jeden mały błąd zniszczył całe nasze dotychczasowe życie. Leżąc w szpitalu i wpatrując się w te okropne, białe ściany przepełniała mnie pustka.
***
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój brat.
-Jak się czujesz?
-Całkiem nieźle. - odpowiedziałam, żeby go nie martwić.
-Dlaczego wróciłaś do nałogu? Bloom po co ci to było?
W tym momencie wybuchłam.
-Ty nie wiesz jak to jest! Nie wiesz jak to jest gdy ktoś cie skrzywdzi! Nie masz nawet pojęcia jak ja się teraz czuje! Nic nie wiesz o tym jak to jest gdy ktoś 10 razy silniejszy cię zaatakuje a ty jesteś bezbronna! Nie wiesz jak to jest nosić pod sercem owoc gwałtu! - chyba za dużo powiedziałam. Ale nie mogłam już wytrzymać. Godzinę temu lekarz potwierdził ciążę. To mnie przybiło.
-Thomas, przepraszam. Nie mów o tym Michaelowi. Sama mu to przekażę.
-Czyli w tobie rozwija się mały Shlierenzauer. Bloom zrobisz co będziesz uważać za słuszne ale temu skurwysynowi to ja nie daruje. - wyszedł pospiesznie z sali.
Wybuchałam płaczem. Dopiero teraz doszło do mnie co tak naprawde się dzieję w moim życiu. Ja nie chce tego dziecka, lecz to nie jego wina, że będzie miało takiego ojca. Nie mogę dokonać aborcji. To niedopuszczalne. Nawet jeśli jest to owoc gwałtu, nie mogę tego zrobić. Cholernie się boje ale przez resztę swojego życia miałabym wyrzuty sumienia. Nie mogłabym normalnie żyć ze świadomością, że kogoś zabiłam. Najbardziej obawiałam się tego dokąd poszedł Morgi i jak wiadomość o ciąży przyjmie Michi. Planowaliśmy mieć gromadkę dzieci.  Dom. Ślub. A to wszystko trafił szlag.
***oczami Thomasa ***
Nie daruje tego temu bydlakowi! Jak mógł skrzywdzić moją siostrę. Szanowałem go. Można powiedzieć, że byliśmy kumplami. Znał Bloom od małego i nagle taki numer. Ufałem mu. Sam poznałem go z moją siostrą.  Czuje się winny. Jak dopadnę tego skurwiela to mu jaja oderwę!
***oczami Michaela***
Cholernie bałem się o Bloom. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Była przerażona. Gdy tylko Thomas wyszedł od niej widziałem w jego oczach złość i oburzenie. Nie wiedziałam o co chodzi. Pobiegł w kierunku windy, wsiadł do niej i tyle go widziałem. Siedziałem pod salą mojej księżniczki. Chciałem, żeby to wszystko się skończyło. Żeby nasze życie wróciło do normy i nikt go już więcej nie zakłócał. Łudziłem się...
***kilka dni później***
Bloom wróciła do domu. Michael opiekował się nią i nie spuszczał jej z oka. Troszczył się o nią. Ona chodziła po domu zamyślona. Mało jadła, dużo płakała. Wyglądała jak wrak człowieka. Blada, chuda i zmarnowana. Nie spała po nocach. Odkąd powiedziała Michiemu o Shlierenzauerze juniorze chłopak również był przerażony. W końcu będzie wychowywać nie swoje dziecko. Czuł się z tym faktem fatalnie ale nie był w stanie zostawić Bloom. Zbyt ją kochał. Ona była tą jedyną.  Tą na zawsze...




Witam :) rozdział nie jest jakiś mega długi czy coś ale mam nadzieje, że ciekawy ^^ bardzo wam dziękuję za 2800 wyświetleń jesteście wspaniałe ;* dziękuję za ciepłe słowa pod poprzednimi rozdziałami :) i liczę, że tym razem nie będzie inaczej ;D bardzo mi przykro ale z racji, że wielkimi krokami zbliża się rok szkolny rozdziały nie będą się pojawiały tak często :(

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 6


Inspiracja:
https://m.youtube.com/watch?v=xe_iCkFsQKE


*** Oczami Thomasa ***
Jezu ,co ona najlepszego zrobiła? Wróciła do nałogu, z który tak długo się zmagała. Moja Bloom! Moja mała dziewczynka. Po moich policzkach spłynęły gęste łzy. Tak bardzo się bałem, że ją stracę. Była moją jedyną rodziną. Oprócz niej nie miałem nikogo.
  *** Oczami Michiego***
Zadzwonił do mnie Thomas.  Bez wyjaśnień szybko wybiegłem z hali i pośpiesznie wsiadłem do samochodu . Cholernie się bałem o moją księżniczkę. Dlaczego to zrobiła. Dlaczego? Dlaczego akurat wtedy kiedy, mnie przy niej nie było? Może wtedy by do tego nie doszło? Powinienem być przy niej. Po co ja pojechałem na ten trening?! 
*** 10 min później***
 Michi był już w szpitalu. Na korytarzu zauważył siedzącego na krześle Thomasa. Od razu do niego podbiegł
- Stary ! Gdzie ona jest? Co z nią? - zapytał  Michael
- Słuchaj, pytałem się lekarza, jak z nią. Niestety jest w ciężkim stanie. - Michael zbladł - ale pamiętaj, że jesteśmy w najlepszym szpitalu w mieście. Bloom jest w dobrych rękach. - Skoczek usiadł powoli na krześle. Zamyślając się przykrył swoją
twarz dłońmi
****
 Grałem twardziela, ale w rzeczywistości bałem się. Cholernie się bałem. Co z nią będzie? Patrzę teraz na Michiego. Co on teraz musi przeżywać? On ją na prawdę kocha. Bloom zasługuje na niego. Jest świetnym facetem. Dobrze, że mała trafiła na niego i go wybrała. O, idzie lekarz.
- Doktorze! Doktorze! Co z nią? Żyje? - wykrzyknął Michael, mający łzy w oczach.
- Kim jest Pan dla pacjentki?
- Mężem - wyrwało mi się. Ale nie żałuje tego, że to powiedziałem. Bloom wkrótce, przecież będzie panią Hayboeck.
- Dobrze, a więc, Pana żona już się obudziła. Straciła dużo krwi, na szczęście szybko przyjechaliśmy i udało nam się ją uratować. Proszę podziękować koledze, że w pore po nas zadzwonił. W przeciwnym razie, Pana żona nie przeżyłaby tego.- w tej chwili, uśmiechnąłem się do Thomasa. Wiele mu zawdzięczam. Już do końca życia, będę mu za to wdzięczny. Morgi odwzajemnił uśmiech.
- Panie Doktorze, czy można do niej wejść? - zapytał Thomas.
- Za 10 min. Pielęgniarka da Wam znać. - odpowiedział lekarz i odszedł.
*** oczami Bloom ***
Już jestem. Żyję. Nie wiem, jak się tu znalazłam. Kto zadzwonił po karetkę? Czy to był Michi? A może Thomas? Jest jeszcze opcja, że sąsiedzi. Tysiące pytań krążyło mi po głowie. Jestem w totalnej rozsypce. Czy jest tu moje kochanie? Tęsknie za nim. Bardzo za nim tęsknię. Popatrzyłam na swoje ręce. Obie były opatrzone w bandaże. Zaczęłam płakać. Powoli spływały łzy po moich policzkach. Dlaczego to zrobiłam? Sama nie wiem. Dlaczego, ona się tam znalazła? Skąd w mojej łazience wzięła się żyletka? Wcześniej jej tam nie widziałam.. Czy moje dawne uzależnienie wróciło? Nie ! Nie chcę przechodzić tego samego, co kilka lat temu! To straszne... Chcę się do kogoś mocno przytulić. Komu mam dziękować, za uratowanie mi życia? Wyszła pielęgniarka. Teraz zostałam całkiem sama, w tym cholernym miejscu- kolejne łzy zaczęły mi napływać do oczu...
*** oczami Michaela ***
Dlaczego to tak długo trwa? Chcę ją już zobaczyć. Co się dzieje? Tęsknię za nią... Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Pół minuty później zauważyłem pielęgniarkę, zmierzającą w naszą stronę.
- Panowie do Pani Bloom?
- Tak.
- Może wejść tylko jedna osoba. Gdy wchodzicie do sali proszę o założenie ochronnego fartucha - mówiąc to, uśmiechnęła się i odeszła.
- Idź. Ja poczekam. - odszedł uśmiechając się do mnie Morgi.
- Dzięki stary! - poklepałem go po ramieniu i pośpiesznie wszedłem do sali, gdzie leżała moja słodka piękność. Oczy miała zapłakane. Nie wiedziałem dlaczego. Usiadłem, obok jej łóżka. Złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Już dobrze Skarbie, jestem przy Tobie. - lekko musnąłem ją wargami w czoło.
Nic nie mówiliśmy. Każde z nas czuło to samo. Miłość.
                                ***
Przyszedł ! Jest tu ze mną ! Siedzi obok mnie. Czuję radość, która przepełnia moje serce. Jest taki kochany... Co ja bym bez niego zrobiła?
Ale skąd się dowiedział, że tu jestem? Czy jest tu też Morgi? Pragnęłam wszystkiego się dowiedzieć.
- Michi ?
- Tak, Kochanie?
- Kto zadzwonił po karetkę? Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam, spragniona odpowiedzi.
- To Morgi zadzwonił po karetkę. Gdy nie odbierałaś ode mnie telefonów, zmartwiłem się, dlatego zadzwoniłem do niego, żeby przyjechał i zobaczył co się z Tobą dzieje. No a gdy już był na miejscu, zaczął Cię szukać i znalazł Cię tam... W łazience - łzy napływały mu do oczu, ale próbował się powstrzymać od płaczu - Twoje ręce... One krwawiły. Morgi nie wiedział co robić, był strasznie spanikowany. Zadzwonił po pogotowie i tak tu się znalazłaś.
- Kochany Thomas... No a Ty? Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Kiedy zadzwonił po pogotowie, od razu zatelefonował do mnie i powiedział mi co i jak.
- Czy on tu też jest? - zapytała beztrosko
- Tak, jest na korytarzu. Dał mi pierwszemu wejść do Ciebie. Emm... Zawołać go?
- Jeśli możesz... Kocham Cię - wyszeptała
- Dla Ciebie wszystko, ja Ciebie też. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy i wyszedł.
*** oczami Michaela ***
Byłem taki szczęśliwy, gdy ją zobaczyłem! Cieszę się, że żyje. Kocham ją! Wychodząc przypomniało mi się, że miałem jeszcze o coś spytać. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę Bloom:
-A tak właściwie to dlaczego ty to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś zakończyć swoje życie?
-Ja nie chciałam się zabić. Ja chciałam zapomnieć. Zapomnieć choć na chwilę...


~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Hej :) ten rozdział jest wyjątkowy, bardzo dziękuję za współpracę Monice :) Dziękuję wam bardzo za 2300 wyświetleń i zauważyłam że jest was tu coraz więcej co bardzo mnie cieszy :)
Liczę na komentarze :*



niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 5

Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=450p7goxZqg
Otworzyłam oczy. Poczułam dotyk. Przestraszyłam się. Wszystko wróciło. Gregor. Ten nieszczęsny dzień. Ale wiedziałam, że tak będzie, w końcu to się stało tutaj. W tym mieszkaniu. W tym pomieszczeniu. W tym łóżku. Ale ten dotyk był inny. Ciepły, przyjemny i delikatny. Obróciłam głowę w prawo. Zobaczyłam to co chciałam zobaczyć. Mojego ukochanego. Przystojnego, niebieskookiego, blondyna-Michaela. Wpatrywał się w moją twarz, po chwili pocałował mnie. Czekał aż się obudzę. Chciał się po prostu przywitać. To cudowne mieć taką osobę ku swojego boku. Po chwili chłopak udał się na trening. Zostałam sama. Leżąc wpatrywałam się w pokryty białą farbą sufit. Myślałam o wszystkim i o niczym. Nie miałam ochoty wstawać. Na chwilę zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach. Rozmarzyłam się. Myślałam o ślubie. O dzieciach. Karierze. Z moich marzeń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Był to budzik. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic. W powietrzu unosił się zapach wody pomieszanej z waniliowym balsamem. Owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem na półce pod spodem zauważyłam, lśniącą, srebrną przyjaciółkę mojego nastoletniego życia. Żyletkę. Pomyślałam, że skoro zawsze udawało jej się ukoić na jakiś czas ból psychiczny to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Chwyciłam, ją do ręki. Miałam chwilę zawahania lecz to szybko minęło. To tylko sumienie. Przyłożyłam ją do nadgarstka i pociągnęłam. Poczułam potworny ból od, którego się odzwyczaiłam. Z każdym następnym pociągnięciem ból przeszkadzał co raz mniej. Ostatnie pociągnięcie było inne. Zbyt głębokie. Plecami zjechałam po ścianie. Momentalnie usłyszałam dźwięk telefonu. Nie byłam w stanie wziąć go do ręki. W tym momencie pojawiły się wyrzuty sumienia i wróciło uzależnienie. Pomyślałam o mojej ulubionej rodzince. Kristina, Thomas i Lily oraz najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała- Michael. Popełniłam błąd. Szkoda, że wczesniej o tym nie pomyślałam. Zachowałam się jak nieodpowiedzialna gówniara. Czekałam na pomoc. Bałam się śmierci. Ból był tak silny, iż spowodował utratę przytomności.
*oczami Michaela*
Dzwonie do niej po raz kolejny. Brak odzewu. Mam złe przeczucia. Może coś się stało. Kuttin za nic nie pozwoli mi teraz wyjść z treningu. Została jedyna opcja. Thomas. Zadzwoniłem do niego i poprosiłem aby jak najszybciej zajrzał do Bloom. On był bardzo do niej przywiązany. Od razu wziął klucze od naszego mieszkania, które miał na wszelki wypadek.
*oczami Thomasa*
Po telefonie Michaela przeraziłem się. Moja mała Bloom. To co zrobił jej Gregor było okrutne. Teraz jeszcze nie odbiera telefonu. Martwię się o nią. Zawsze byliśmy ze sobą bardzo blisko. Mówiła mi o wszystkim. A teraz nie powiedziała mi o swoich problemach. Zabolało mnie to. Czyżbym stracił jej zaufanie?
***
Po kilku chwilach dotarłem do mieszkania mojej siostry. Wbiegłem po schodach na drugie piętro. Przekręciłem klucz w drzwiach. Zauważyłem światło w łazience. Pobiegłem w tamtym kierunku. Widok był wstrząsający...
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
Hej :) udało się wcześniej napisać ;D z wielką pomocą mojej wspaniałej Oli bez, której by tego nie było. Rozdział chyba troszkę dłuższy mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :) proszę o komentarz jeżeli tu jesteś :)
do napisania ;***

















czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 4


 Inspiracja: Hope - Who Am I to say
W drodze do przychodni czułam lęk i niepokój ale również determinację i siłę do walki. Bałam się tego jakie konsekwencje szły za tym co zrobił Gregor. To zniszczyłoby wszystkie moje plany, marzenia, cele a przede wszystkim życie. Łzy spływały po moich policzkach, byłam wręcz roztrzęsiona. Po 10 minutach byliśmy już pod przychodnią. Michael otworzył drzwi po czym weszliśmy do budynku. Było bardzo mało osób więc nie musiałam długo czekać na swoją kolej. Usiedliśmy na krzesłach przed gabinetem i oczekiwaliśmy na wezwanie. Bardzo chciałam, żeby Michael wszedł ze mną, bo zwyczajnie bałam się tego o mnie czeka. Po krótkim oczekiwaniu usłyszeliśmy "Bloom Morgenstern!". Cała się trzęsłam, nie wiedziałam o czeka mnie za tymi drzwiami. Gdy weszłam do gabinetu zobaczyłam biurko przy, którym siedział lekarz. Wyglądał na około 50 lat, sprawił na mnie dobre wrażenie. Usiadłam naprzeciwko niego a on spytał: 
- Co panią do mnie sprowadza? 
- Dzisiaj, kilka godzin temu zostałam...zgwałcona... - odrzekłam po czym po moich policzkach zaczęły spływać kolejne łzy, a Michi chwycił mnie za rękę.
- A wie pani kto to zrobił...? 
- Tak, ale chce mieć dowody przeciwko niemu.
- Rozumiem. 
Niestety Michael musiał opuścić gabinet. Nie było mi to na rękę ale cóż, taka była decyzja lekarza. Usiadłam na specjalnym krześle a pan doktor wykonał badanie. Udało mu się pobrać ślady biologiczne Gregora, w pewnym sensie był to mój sukces a tak na prawdę mały krok do tego co chciałam osiągnąć. Po wykonaniu badania lekarz powiedział mi co i jak, była to dość krępująca rozmowa. Zapytał czy Gregor zabezpieczył się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć bo nie byłam pewna swojej odpowiedzi, Odpowiedziałam, że nie był, lecz na usg było jeszcze za wcześnie. Pozostało czekać na badanie krwi. Bałam się nie tylko konsekwencji tego zdarzenia lecz tego jak diametralnie zmieniłoby się przez to moje życie. Po godzinie wróciliśmy do domu, przebrałam się w jakieś dresy, zrobiłam ciepłą herbatę po czym usiadłam na sofie obok Michaela i wtuliłam się do niego. Czułam ciepło i bliskość, która nas łączyła, na chwilę zapomniałam o wcześniejszych wydarzeniach. Leżąc oglądaliśmy film, po chwili zasnęłam. 
~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Miłego czytania :) 
następny rozdział za ponad tydzień :**

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 3


'...A życie? Życie toczy się dalej, bez względu
 na to co zyskujemy lub co tracimy...'


**oczami Michaela**Po tym jak Stefan opuścił nasze mieszkanie Bloom popatrzyła na mnie swoimi pięknymi błękitnymi oczami, które przepełnione były łzami. Cała się trzęsła. jej ciało pokrywała gęsia skórka. Była totalnie roztrzęsiona. -Kochanie czy to Gregor ci to zrobił?-zapytałem gładząc ją delikatnie po włosach.Nic nie odpowiedziała, jedynie podniosła głowę lekko w górę spojrzała mi w oczy i pokiwała przytakująco głową. Po jej policzkach zaczęły spływać jeszcze gęstsze łzy. Było ich coraz więcej. Nie mogłem patrzeć na to jak ona cierpi. Postanowiłem nie zwlekać i zawieść Bloom do lekarza. To okropne zdarzenie pozostanie w jej pamięci na długo, bardzo długo. Gregorowi to nie mogło ujść płazem. Od środka rozsadzała mnie złość ale wiedziałem, że nie mogę pokazywać mojego zdenerwowania przed Bloom. Robiłem dobrą minę do złej gry.**oczami Bloom**Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam się brudna. Jakbym zdradziła osobę, którą kocham najbardziej na świecie. To było okropne. To uczucie zażenowania nie dawało mi spokoju. W tej sytuacji byłam bezsilna. Straciłam poczucie własnej wartości. Byłam w totalnej rozsypce. Gdy Michi zapytał czy to Gregor jest sprawcą tego zdarzenia przypomniało mi się wszystko. Od zawsze Shlieri kojarzył mi się z moim bratem no i oczywiście ze skokami lecz przede wszystkim z naszą długo trwałą przyjaźnią. Do czasu...No właśnie nasz "związek" zniszczył naszą przyjaźń. A cóż jest lepszego od przyjaciela, takiego który jest nim od dziecka. Jego utrata zabolała. Był częścią mojego życia. Puzzlem, który idealnie pasował do tej układanki, a jego brak zniszczył tą jakże niekonwencjonalną całość. Jego brak był odczuwalny ale z czasem przestawało mi na nim zależeć. Lecz teraz go znienawidziłam. Był fatalną i jakże krótką miłością mojego życia. To ja z nim zerwałam, nie odwrotnie. Zdradzał mnie i wtedy mu na mnie nie zależało. Odczuł mój brak dopiero po zakończeniu naszego związku. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Michi, który wpadł na pomysł, by udać się do ginekologa w celu zebrania dowodów świadczących przeciwko Gregorowi. Stwierdziłam, iż był to dobry plan. Wyrwałam się z uścisku Michaela i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć lecz przede wszystkim po to by chociaż przez chwilę pobyć w samotności. Włożyłam na siebie ciemne rurki i czarno-czerwoną koszulę w kratę. Włosy związałam w kucyk, zrobiłam mocniejszy makijaż w celu ukrycia śladów łez i zmęczenia. Byłam zdeterminowana do działania. Chciałam ukarać Shlierenzauera jak tylko się da. Czułam nie tylko wstręt do niego lecz przede wszystkim do niego. Wyszłam z łazienki po czym zeszłam na dół do salonu gdzie czekał już na mnie Michi. Założyłam buty i katanę po czym w towarzystwie mojego narzeczonego. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy...


_______________~*~_______________
Hej :)))
z mały opóźnieniem ale jestem przepraszam was za to, że rozdziały są takie krótki ale musicie się do tego przyzwyczaić ;)
następny powinien być za dwa tygodnie bo we wtorek i środę mam wycieczkę do Zakopanego *.* wstyd się przyznać ale tyle razy byłam w Zakopanym a na tamtejszej skoczni nigdy...
w środę się to zmieni ^_^ 
Kocham was ;*
buziaczki ode mnie misiaczki :* <3



piątek, 8 maja 2015

Rozdział 2

Inspiracja: 

Rano, gdy promienie słoneczne dobijały się przez lekko zamgloną szybę poczułam ciepło i bliskość innego ciała, które było bardzo blisko mojego. Niemalże go dotykało, Po otworzeniu oczu leżałam odwrócona bokiem do osoby obok. Spojrzałam na zegarek, a ten wskazywał 13:35. Od razu przypomniało mi się, że Michael na 11:00 miał trening. Poczułam lęk. Moja podświadomość zadawała sobie pytanie "skoro Michi jest na treningu i wraca o 14, to kim jest osoba leżąca obok?!". Chciałam wstać lecz nagle tajemnicza postać chwyciła mnie z dużą siła za rękę. Odwróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam dobrze znajoma mi twarz. Był to Gregor, który z coraz większą siłą ściskał moją rękę.
-Co jest maleńka? Gdzie uciekasz?-zapytał z szyderczym uśmiechem na twarzy.
-Gregor jak możesz? Przecież ja cię nie kocham! Daj mi spokój!-wykrzyczałam mu prosto w twarz a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Ale ja cię kocham i już na zawsze będziesz moja!-zaczął całować mnie po szyi.
Krzyczałam, próbowałam się wyrwać z uścisku bruneta. Lecz ten był silniejszy. W moich myślach kotłowały się różne scenariusze, od gorszych po tragiczne. Nie mogłam powstrzymać łez. Gregor był coraz bardziej agresywny i nachalny. Zaczęłam się go bać. Miałam nadzieje, że Michael zaraz wróci z treningu. Brunet zdarł ze mnie koszulkę, zaczął błądzić swoimi zimnymi rękami po moim lekko umięśnionym tułowiu. Poddałam się. Nie starałam się już wyrwać. Marzyłam tylko o tym kiedy do mieszkania wróci mój ukochany.
Zdjął mi spodnie i zaczął mnie dotykać...
Czułam się jakbym zdradzała Michaela. To było okropne. Mój lament był coraz cichszy. Nie miałam siły. Byłam zmęczona, wyrywaniem się z jego uścisku. Po chwili brunet sam obnażył się przede mną. W tamtym momencie poczułam się jak ostatnia szmata. Czułam wstręt do samej siebie...
***Oczami Gregora***
Ona była taka śliczna, musiała być moja. Postanowiłem zdobyć ją za wszelką cenę.
Ja nadal ją kochałem. To uczucie było wspaniałe. Takie magiczne.
 Gdy się obudziła postanowiłem wykorzystać moment, że Michaela nie było w domu. Ona tak mnie podniecała. Była idealna.
Jej widok wywoływał u mnie wspaniałe uczucie lecz gdy widziałem ją u boku innego szlak mnie trafiał.
Byłem o nią cholernie zazdrosny. Rozsadzało mnie od środka.
Zacząłem ją rozbierać.
 Jej ciało było idealne. Wysportowane. Lekko umięśnione. Po prostu wspaniałe.
Ona krzyczała. Widziałem lęk w jej pięknych szaro-zielonych, błyskotliwych oczach. Nie chciała mojej czułości i bliskości. Bała się mnie. Była przerażona całą tą sytuacją. Nie chciałem, żeby cierpiała ale nie mogłem powstrzymać mojego pragnienia. Czułem się jak niewyżyty zwierz. To było potworne uczucie krzywdzić kogoś dla własnej potrzeby. Lecz wtedy o tym nie myślałem...
***Oczami Michaela***
Właśnie skończyłem trening. Wziąłem prysznic i założyłem na siebie komplet czystych i świeżych ubrań.
Dostałem zaproszenie od Stefana na kawę postanowiłem z niego skorzystać. W końcu to mój najlepszy przyjaciel. Właściwie to był on zarówno moim jak i Bloom przyjacielem.
Wpadłem na pomysł, że skoro to nasz wspólny przyjaciel to niech on przyjdzie do nas.
Po wyjściu z ośrodka treningowego skierowaliśmy się w stronę naszego mieszkania.
Weszliśmy do środka. Drzwi były otwarte co mnie mocno zdziwiło bo Bloom była zawsze taka ostrożna nie przekręciła klucza w drzwiach? W mieszkaniu panowała cisza. Gdy wszedłem do sypialni przeżyłem szok...
Bloom leżała nago na łóżku. Była cała zapłakana. Wyglądała fatalnie. Jej nogi były posiniaczone.
Podszedłem do niej i przykryłem ją kołdrą, oraz mocno przytuliłem do siebie. Po chwili do sypialni wszedł Stefan, zmieszany całą sytuacją wyszedł i rzucił tylko "ja nie będę wam przeszkadzał"...

___________~*~_________
No witam ^^
PO DŁUŻSZEJ PRZERWIE POSTANOWIŁAM, ŻE ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAŁY RAZ W TYGODNIU NA WEEKENDZIE :)
NIE JESTEM ZADOWOLONA  TEGO ROZDZIAŁU =/
NO ALE CÓŻ POZOSTAWIAM GO DO WASZEJ OCENKI :*
BUZIAKI I DO NAPISANIA ;) :*



sobota, 2 maja 2015

Rozdział 1

Inspiracja:

"Gdy noc przysłania niebo płaszczem gwiazd, znajduje wsparcie w pięknie 
tych migotliwych ścieżek pouczających mnie jaką drogą powinnam pójść"

Dzień zaczęłam jak zawsze od porannej toalety. Następnie pożywne i lekkie śniadanie wraz z Michim oraz wyjście na codzienny trening. Każde z nas miało swoje obowiązki. Niektóre z nich były wspólnymi. lecz tym razem każde z nas poszło w swoją stronę. Oboje mieliśmy trening, każde swój. Michi znał się bardzo dobrze na siatkówce tak jak ja na skokach. Wzajemnie wspieraliśmy się w drodze naszej kariery sportowej. Byliśmy dla siebie bardzo wyrozumiali. Rzadko kiedy dochodziło między naszą dwójką do sprzeczek i różnego rodzaju konfliktów.
Mieliśmy w sobie oparcie. Każde z nas wiedziało jak to jest ponieść porażkę więc w takich momentach byliśmy dla siebie oparciem. Na treningu zawsze dawałam z siebie 100% możliwości. Nie mogłam pozwolić sobie na tak zwany spadek formy. Byłam nadzieją dla Austriackiej siatkówki. Wiele osób stawiało na mnie a ja starałam się ich nie zawieść. Moi rodzice byli ze mnie dumni a mi jeszcze bardziej dodawało to skrzydeł. Po treningu wróciłam do domu. Michael czekał już na mnie z obiadem. On był cudowny nie dość, że wrażliwy i uczynny to jeszcze potrafi gotować i to jak!
Niby ideałów nie ma, a ja się czasami nad tym zastanawiam...
Po zjedzeniu przepysznego obiadu postanowiliśmy udać się na spacer. Była cudowna pogoda. Środek lata. Upał. Trzecia w kolejności pora roku była moją ulubioną. Szliśmy tak alejkami parku gdy nagle dostrzegliśmy idących z naprzeciwka Thomasa i Kristinę. Przywitaliśmy jak to przystało na brata i siostrę oraz ich partnerów życiowych. Postanowiliśmy wspólnie udać się na kawę do pobliskiej kawiarni. Usiedliśmy przy stoliku po czym każdy z nas przejrzał MENU i wybrał coś dla siebie. Ja zamówiłam czekoladowe latte i szarlotkę. Rozmawialiśmy sobie tak przez jakąś godzinę po czym Thomas wpadł na pomysł aby zaprosić nas jutro na obiad. My oczywiście zgodziliśmy się bez wahania. Cieszyłam się z faktu, że będę mogła znów chociaż przez chwilę ujrzeć swoją chrześnicę. Kochałam Lily jak własna córkę. Byłam z nią mocno związana. Wiązały nas nie tylko więzy krwi ale również, no właśnie co?
 Była to specyficzna relacja. Sama nie wiem jak to określić... To było trochę magiczne. Ona była małym dzieckiem, które nie rozumiało otaczającego go świata. Była bezbronną istotką, która była otoczona miłością ze strony wielu osób. Wracając z kawiarni gdy rozstaliśmy się z moim bratem i jego żoną, złapałam Michiego za rękę i wtuliłam się w niego. Szliśmy tak w ciszy, aż do końca drogi. Gdy dotarliśmy do domu była godzina 18:30. Mieliśmy przed sobą jeszcze cały wieczór. Postanowiłam tego nie zmarnować. Przygotowałam popcorn oraz wino. Wybrałam dla nas bardzo wzruszający film "Gwiazd Naszych Wina". Oczywiście nie obyło się bez urojenia setek kropli łez. Fil ten pokazuje jak życie potrafi być niesprawiedliwe dla młodych ludzi. Anioł śmierci zabiera do siebie tak młode osoby i wcale nie szczędzi im cierpienia. Robi wszystko by w tym cierpieniu odeszli z tego świata. Czyli w skrócie pokazuje cierpienie młodych ludzi oraz rozłąkę ich miłości...
Film skończył się koło 21. Cały czas byłam wtulona w Michaela. On dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Nagle nasz spokój zakłócił dzwonek do drzwi. Michi z niechceniem wstał z sofy by otworzyć drzwi do, których ktoś namolnie się dobijał. Widok osoby stojącej w drzwiach mnie przeraził. Zobaczyliśmy Gregora, którego twarz była cała w krwi. Od razu wpuściliśmy go do naszego domu. 
-Gregor, co ci się stało?!-zapytałam z troską w głosie.
-Sam nie wiem szedłem sobie w stronę domu, gdy nagle zza rogu wyszedł jakiś koleś w kominiarce...
-I co to on ci to zrobił?-zapytał z niecierpliwością Michi.
-Tak. On również zabrał mi portfel i telefon.-powiedział przerażony.
-Usiądź na kanapie i poczekaj chwilę.-jednocześnie wzięłam Michaela za rękę i pociągnęłam go w stronę kuchni.
***
-Michi co my mamy teraz z nim zrobić? Chyba nie pozwolimy mu wrócić do domu?
-Ja uważam, że innego wyjścia z tej sytuacji nie ma... On musi zostać u nas, będzie spał w pokoju gościnnym.
-No dobrze to ja pójdę przygotować pościel.
***
Przekazaliśmy Gregorowi naszą decyzje. Przyjął ją jakby nigdy nic. To było dziwne z jego strony...
Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego i podałam mu pościel.
Po takiej dawce emocji miałam dość całego dnia. Poszłam wziąć szybki prysznic po czym poszłam do sypialni i wtuliłam się w Michaela po czym odpłynęłam do krainy Morfeusza...

__________________~*~_________________
Hej :)
Pojawiam się z pierwszym rozdziałem ale jestem z niego totalnie nie zadowolona... =(
Wiem jest bardzo krótki ale nie miałam na niego pomysłu...
Mam nadzieję, że to was nie zniechęci do komentowania =\
Zapisujcie się w zakładce informowani ;)
Pozdrawiam i do następnego :*







poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Prolog

Nazywam się Bloom Morgenstern. Mam 21 lat i jest siostrą słynnego skoczka narciarskiego Thomasa Morgensterna. W wieku dziesięciu lat dostałam propozycje trenowania w klubie siatkarskim. Jak na mój wiek byłam bardzo wysoka. Moi rodzice od zawsze mieli powód do dumy. Ich dzieci były świetnie zapowiadającymi się sportowcami. Thomas wspaniały skoczek narciarski. Zdobywca Kryształowej Kuli,trzykrotny Mistrz Olimpijski, ośmiokrotny Mistrz Świata oraz triumfator Turnieju Czterech Skoczni. Niestety zdecydował się zakończyć karierę sportową w młodym wieku-28 lat. Bloom bardzo utalentowana siatkarka. Już w wieku 21 lat gra w reprezentacji Austrii. Może w reprezentacji nie odnosi jakiś wielkich sukcesów, ale biją się o nią wielki kluby. Dziewczyna od zawsze obracała się w towarzystwie skoczków z wiadomych powodów. Dobry kontakt miała z Michaelem, Gregorem oraz Stefanem. Ten ostatni był jej najlepszym przyjacielem. Choć właściwie to ona traktowała go jak brata. Z Thomasem zawsze miała bardzo dobry kontakt. Nie byli jak większość rodzeństw, które o wszystko rywalizują i się nienawidzą. Ta dwójka była inna. Wspierali się w trudnych chwilach. Zawsze mogli na siebie liczyć. O wszystkim sobie mówili. Bloom jako pierwsza z najbliższych dowiedziała się o tym, że jej brat będzie ojcem. Często gdy Thomas i Kristina potrzebowali pomocy przy Lily Bloom w miarę możliwości starała się pomóc. Oni byli wprost idealnym rodzeństwem, z którego trzeba było jedynie czerpać wzorce. Co do spraw sercowych Bloom nie było aż tak źle. Od roku chodziła z Michim co nie za bardzo podobało się Gregorowi, który nie był obojętny wobec dziewczyny. Para była zapatrzona w siebie jak w obrazek. Kochali się. Planowali ślub i gromadkę dzieci. Ale chcieli z tym zaczekać bo jak narazie najważniejsza była kariera. Pragnęli aby ich dzieci mogły być dumne z rodziców. Matka siatkarka, ojciec skoczek któż by nie był dumny z takich rodziców. Bloom była typową waleczną kobietą z marzeniami, Michael zaś był rozsądnym i opiekuńczym mężczyzną. Można śmiało o nich powiedzieć, że się wypełniają. Oboje pragnęli by o nich pamiętano. Bali się zapomnienia. Chcieli zostawić po sobie taki ślad, o którym wszyscy będą mówić i nikt nigdy o nim nie zapomni. Żyli marzeniami. Nie patrzyli w przeszłość ich priorytetem była przyszłość, która jakże szybko nadchodzi. Gregor był chorobliwie zazdrosny o ich miłość. Sam nigdy nie przeżył prawdziwej miłości. Kiedyś gdy Bloom była 17 letnią dziewczyną byli razem przez miesiąc. Ona nic do niego nie czuła a on...On nigdy nie przestał jej kochać. Ciągle jej pragną ale zdawał sobie sprawę, że Michael nie da za wygraną. Ich miłość była nie do pokonania. Przynajmniej tak im się wydawało...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------
---------------------------------------------
-------------------------------
---------------------
------------
Hej jestem tu nowa :) zapraszam do czytania i komentowania mam nadzieje, że się spodoba
rozdziały będą co tydzień lub częściej ;)
na początek macie taki krótki prolog rozdziały będą dłuższe ;)
jesteś = zostaw komentarz
słowa krytyki mile widziane ;)
buziole :*