Nutka: https://m.youtube.com/watch?v=cqJoVlnmdFQ
Czułam się w tej chwili jak zagubiona we "własnej bajce księżniczka". Do tego wszystkiego depresja. Podobno stała się teraz modna i większość nastolatek dla "szpanu" na nią "choruje". Ja chciałabym chociaż na chwilę uciec od tego wszystkiego. Poczuć się wolna, spełniona. Ale codziennie budząc się i rozpoczynając nowy dzień wmawiam sobie, że los tak chciał...
Michael jeszcze spał. Leżąc obok mojego "księcia z bajki" czułam bezpieczeństwo i nieuzasadnioną radość jaką mnie napawał każdym słowem, dotykiem, gestem...
On nie musiał nic robić wystarczyło, że po prostu najzwyczajniej w świecie był. Na zegarku widniała 9:53. Postanawiałam wstać i się czymś zająć a nie użalać się nad sobą. Brzuch powoli zaczynał mi przeszkadzać w niektórych czynnościach. Był dość mocno odczuwalny.
Wzięłam szybki poranny prysznic, ubrałam luźne ubrania chociaż w większość moich normalnych ciuchów nie mieściłam się... No cóż takie uroki ciąży. Krojąc krwisto czerwonego pomidora do kanapek usłyszałam kroki w stronę łazienki. Wiedziałam, że Michi już nie śpi. Kanapki oraz świeżo zmieloną kawę położyłam na stole i powróciłam do swoich codziennych obowiązków. Po kilku minutach Michi wyszedł z łazienki. Doskonale wiedział, że przygotowany posiłek jest dla niego. To się nazywa RUTYNA. Wszystko było do przewidzenia. Takie nudne. Ale nie. Dzisiaj było inaczej. Stanął w samych bokserkach w progu kuchni. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Podszedł do mnie objął mnie w tali. Chwycił za pośladki i przytknął moje ciało do swojego. Czułam jego przyśpieszony oddech na szyi. Podniecało mnie to jeszcze bardziej. Michael doskonale wiedział co mnie rozgrzewa. Całował mnie po szyi coraz to namiętniej. Oddałam się mu cała. Pozwoliłam mu przejąć inicjatywę. Jego dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa. Czułam jakbym zaraz miała wybuchnąć. Ekstaza. Chyba tak to się nazywa. Lecz w naszym życiu była jedna rzecz, której nie dało się zdefiniować. Nasze uczucie.
Byłam cała rozpalona, chciałam więcej i więcej. Chciałam czuć Michiego w sobie. Pragnienie namiętności było silniejsze od wszystkiego, a przede wszystkim od nas samych. Zatraceni namiętności oddaliśmy sie sobie.
****
Podobno miły początek dnia zapewnia jeszcze lepszy jego dalszy ciąg. Nie wiem czy w tym przypadku tak było. Strasznie bolało mnie podbrzusze. Sądziłam, że jest to normalne w trakcie ciąży. Położyłam się na sofie w salonie. Zwijałam się z bólu. Nie mogłam tego wytrzymać ale jak zwykle nikogo przy mnie w takiej chwili nie było. Michael na treningu, Thomas, wraz ze swoją córeczką i narzeczoną wyjechali na kilku tygodniowy odpoczynek od codzienności. Ostatkiem sił wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Byłam przerażona całą tą sytuacją. Trzymałam rękę w miejscu bólu. Na opuszkach palców widoczna była krew. Byłam przerażona bo doskonale wiedziałam co to oznacza...
***
Obudziłam się po kilku godzinach. Wpatrując się w śnieżnobiały sufit, złapałam się za brzuch. Nic nie poczułam. Nagle strumienie łez zaczęły spływać mi po policzkach...
- Lepiej się pani czuje, pani Morgenstern? - usłyszałam głos dochodzący z lekko uchylonych drzwi.
- Czy ja... Czy ja je straciłam? - coraz więcej łez spływało ku dołowi.
- Niestety nie udało nam się go uratować...
Nic nie odpowiedziałam. Poczułam pustkę. Pokochałam to dziecko mimo iż było ono Gregora.
- Pani Bloom to nie wszystko co mam pani do powiedzenia. - zawiesił głos...
Witajcie! Bardzo, ale to bardzo was przepraszam moje kochane, że przez prawie 1,5 miesiąca nic się nie pojawiało ale było dużo przeszkód niestety, przede wszystkim moje zdrowie psychiczne... Co do tego rozdziału to przepraszam, że jest krótki ale uważam, że zawarłam w nim wszystko co chciałam. Następny rozdział powinien pojawić się pod koniec następnego tygodnia.
Do napisania :)
Jestem
OdpowiedzUsuńMoże i króciutki, ale ile w nim zdarzeń *_*
Jeju, straciła to dziecko :/ i jeszcze coś niepokojącego? Lekarz ma dla niej jeszcze jedną informację, a ty przerywasz w takim momencie ! I czekać na tą informację tyle czasu :( . Moja głowa będzie knuć jakieś choroby, nie choroby.
Buziaki, weny kochana :** <33
Ty lepiej swojej glowy nie przeciążaj ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję ci bardzo *--*
Jestem=zostaję <33333
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! ^^
UsuńKurcze bardzo podoba mi się twój styl pisania *-* Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi bo mnie jest cieżko zrozumieć xD Jejku ale szkoda że Bloom straciła dziecko :'cc Czekam z niecierpliwością na 10 ;** Buziak ;***
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie bardzo wiem o co ci chodzi xD dziękuję 😘
UsuńMelduje się. Tak bardzo współczuję naszej Bloom że straciła maluszka. Widać było że bardzo je kocha pomimo że było ono Gregora.
OdpowiedzUsuńWeny życzę i zapraszam do siebie na nie-mow-nie.blogspot.com
Buźka
Czekam na informacje
Wielka szkoda Bloom . Ale rozdział jest świetny . Jestem ciekawa czy Gregor powróci ?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny .
Wielka szkoda Bloom . Ale rozdział jest świetny . Jestem ciekawa czy Gregor powróci ?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny .
Tak dużo się dzieje, że nie sposób oderwać wzroku ani na chwilę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda Bloom :(
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award.
http://twojaimojadlon.blogspot.com/ tutaj są szczegóły :)